poniedziałek, 19 stycznia 2015

I

Zirytowana szłam przez miasto w kierunku szkoły. Z przystanku musiałam iść dodatkowo pół kilometra. Zazwyczaj pokonywałam ten odcinek wolnym krokiem, ponieważ do pierwszej lekcji miałam jeszcze pół godziny. Tym razem pędziłam szybciej niż kiedykolwiek w życiu.
Przez całą drogę autobusem Patryk albo mnie ignorował, albo ciągle się na mnie patrzył. Nie znoszę takiego zachowania. Wolałabym, żeby ciągle coś mówił, niż bez słowa siedział i się gapił. Chciałam wstać z tego niefortunnego miejsca, jednak myśl o staniu przez półtora godziny nie nastrajała pozytywnie. Udawałam więc, że go nie widzę. Dalej czytałam powieść, która tak mnie wciągnęła, że niemal zapomniałam o jego obecności.
Niestety teraz boleśnie odczuwałam każde jego kroki, od których usilnie próbowałam się oddalić. Kiedy tylko przyśpieszyłam, on robił to samo.
- Co tak szybko? Zawsze tak biegasz do szkoły?
Postanowiłam go ignorować. Jeżeli tak bardzo chce mnie wkurzyć, musi się trochę postarać. Nie dam mu się tak łatwo.
- Więc? Zamierzasz mi odpowiedzieć, czy będziesz zgrywać obrażoną księżniczkę? - drwił ze mnie. Nie musiałam nawet na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że ma z tego ubaw po pachy. Ledwo powstrzymałam się od odwrócenia się i podbicia mu oka. Co jak co, ale celuję dość dobrze.
Weszłam do szkoły zbudowanej na jednym poziomie. Brak piętra oznaczał, że szkoła była na prawdę ogromna. Naprzeciw wejścia był szkolny sklepik z kosmicznymi cenami. Z prawej strony znajdowała się mała szatnia, w której zawsze panował tłok, a tuż obok sala gimnastyczna. Pokój nauczycielski umiejscowiony był na tyłach szkoły, bliżej sal lekcyjnych.
Przebijałam się przez tłum, starając dopchać się do swojego haczyka. W tym liceum nie było szafek, więc musieliśmy sobie radzić. Wybrałam więc na początku roku miejsce w kącie szatni, a nad ostatnim haczykiem napisałam korektorem A.K., czyli moje inicjały. Zdjęłam swoją czarną kurtkę, szarą czapkę oraz szalik w tym samym kolorze i powiesiłam je. Zamieniłam czarne kozaki na zwykłe szkolne trampki. Ciągle czułam na sobie czyiś wzrok. Odwróciłam się, i stanęłam twarzą w twarz z Patrykiem.
- Boże, czy ty mnie śledzisz? Uważaj sobie, bo pozwę cię do sądu za nękanie mnie - zagroziłam. Chłopak wybuchnął śmiechem.
- Widzimy się na lekcji - odparł i odszedł. Odwróciłam się, żeby podnieść plecak z ziemi, lecz w tym momencie ktoś zasłonił mi oczy rękami.
- Zgadnij kto to? - wszędzie poznałabym ten głos. Roześmiałam się i odwróciłam przodem do mojego najlepszego przyjaciela.
Michał był bardzo wysokim i szczupłym blondynem o mlecznobiałej karnacji. Rok starszy ode mnie, już na akademii z okazji rozpoczęcia roku zapałał do mnie sympatią. Miły, zabawny, a jego stalowoszare oczy zawsze się śmiały. Bardzo dobrze się uczył, miał same piątki. Nie raz uratował mi tyłek, gdy tuż przed jakimś ważnym sprawdzianem w śmieszny sposób wytłumaczył mi, o co w tym wszystkim chodzi. Czasem dawał mi korepetycje, był bardzo dobrym nauczycielem.
Niektórzy mówią, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Bzdura. Michał miał dziewczynę, którą kochał nad życie. A ja? Ja traktowałam go jak starszego brata. Nasza więź była czysto przyjacielska.
- Cześć - rzuciłam z uśmiechem - Co tam? Jak przygotowania do imprezy?
- Wszystko w jak najlepszym porządku. Szykuj się na imprezę roku, to już za tydzień!
- Ponad tydzień - poprawiłam go.
- Czy to ważne? Chodź, idziemy na lekcje.
Michał zawsze odprowadzał mnie do klasy na pierwsze zajęcia.
- Wiesz, że mam jeszcze dziesięć minut wolności?
- Właśnie, dlaczego przyszłaś dzisiaj tak szybko? Zazwyczaj ledwo się wyrabiasz.
W momencie, gdy to mówił, minął nas temat naszej rozmowy.
- Przez niego - mruknęłam.
Na szczęście Michał był bystry. Wiedział o moich problemach z Patrykiem. Pokazałam mu kiedyś jego profil na facebooku, więc wiedział, jak on wygląda.
- Co on tu robi? Podobno się przeprowadził? - Mój przyjaciel był równie zdziwiony jego powrotem jak ja.
- Sama chciałabym wiedzieć.
Doszliśmy do sali biologicznej, gdzie miałam dziś pierwszą lekcję, i pożegnałam się z Michałem, który poszedł szukać Moniki, swojej dziewczyny. Powiedział, że miała na niego czekać przed salą matematyczną.
Weszłam do średnich wymiarów sali, gdzie w czterech rzędach stały pojedyncze ławki. Pani Skrzypczyk, pulchna nauczycielka biologii o czarnych włosach, która zawsze nosiła wielobarwne sweterki, siedziała już przy biurku, popijając kawę i przyglądając się rozgadanym uczniom. Jednak to nie jej widok mnie zdziwił a zarazem zirytował. Był to dużo gorszy, bardziej wnerwiający widok.
Patryk. Siedział w mojej ławce. Nasza klasa była nieliczna, zaledwie dwadzieścia trzy osoby. Było tyle wolnych miejsc a on musiał zająć właśnie to. Byłam pewna, że nie zdarzyło się to przez przypadek.
Jak chmura gradowa ruszyłam w stronę swojego krzesła, tuż pod oknem, druga ławka od biurka nauczyciela. Tymczasem ten imbecyl siedział wyluzowany, z tym swoim irytującym uśmieszkiem i przyglądał mi się.
- Skąd wiedziałeś, że to moja ławka? - bardziej warknęłam, niż spytałam.
- Ta urocza dziewczyna przy drzwiach raczyła mnie poinformować - rzucił, szczerząc się jak małe dziecko.
Zerknęłam we wskazaną mi stronę. Stała tam Weronika Marczuk, najbardziej pusta lala jaką kiedykolwiek poznałam. Ledwo zdawała z klasy do klasy, a po szkole krążyły plotki, że to dzięki kasie swojego ojca jakimś cudem nigdy nie kiblowała. Nie dziwiłam się, że Patryk tak łatwo wyciągnął od niej tę informację. Weronika dla byle jakiego osobnika płci męskiej zrobi wszystko.
- Sprytnie. Wybrałeś sobie najsłabsze ogniwo, żeby mnie wnerwić? Co jak co, ale stać cię na więcej - rzekłam, po czym założyłam ręce na piersi i przeniosłam ciężar ciała na lewą nogę.
- Chciałem tylko pogadać bez tej całej aury nienawiści między nami. Czy zgodziłabyś się porozmawiać ze mną w cztery oczy? Nie musisz mnie już odrzucać. Zmieniłem się.
Czułam na sobie badawczy wzrok nauczycielki. W chwili, gdy Patryk skończył mówić, zadzwonił dzwonek oznaczający początek lekcji.
- Rozmawiać możesz sobie zawsze. Tylko nie ze mną. A teraz, czy byłbyś tak miły i przesiadł się do innej ławki, zanim wydłubię ci oczy? - spytałam przepełnionym słodkością głosikiem. Patryk tylko roześmiał się i wstał, a na odchodne rzucił szeptem :
- Tak samo urocza, jak zapamiętałem.
Tuż po tym puścił mi oczko i zajął miejsce dwa rzędy za mną. Usiadłam na swoim krześle, złość we mnie kipiała. Jak on śmie się tak zachowywać w stosunku do mnie?
Pani Skrzypczyk omiotła spojrzeniem klasę, sprawdziła obecność, a następnie zajęła się prowadzeniem lekcji o Ewolucji. Byłam prawdziwą uczennicą, więc zajęłam się tym, co prawdziwa uczennica potrafi najlepiej - słuchać jednym uchem i bazgrać po zeszycie. W ten sposób lekcja mija szybciej.
Minęły już cztery lekcje, co oznaczało półgodzinną przerwę. Od czasu ostatniego incydentu ,  Patryk nie narzucał mi się. Jednak cały czas czułam na sobie jego wzrok.
 Siedziałam w szatni z Michałem i Moniką. Monika ubrała się dzisiaj podobnie do mnie : Ja miałam na sobie niebiesko czarną koszulę w kratę, co według mnie ładnie współgrało z błękitnymi oczami, oraz zwykłe czarne legginsy. Monika nosiła dziś czarne obcisłe  jeansy, a do tego dobrała luźną koszulę w kolorze écru. Ona zawsze wyglądała perfekcyjnie : Długie do pasa kręcone i ciemnobrązowe włosy ułożone miała w idealne fale. Duże oczy tego samego koloru okalały gęste rzęsy. Była dość niska, mierzyła zaledwie metr sześćdziesiąt sześć, lecz i tak przewyższała mnie o dobre dwa centymetry. Była dobrą przyjaciółką, lecz nie idealną. Często bywała zazdrosna i mnie i Michała, choć nie raz tłumaczyliśmy jej, że nie ma o co.
Całą przerwę spędziłam w towarzystwie sprzeczających się Moniki i Michała. Lubili się sprzeczać, a ja w to nie ingerowałam.
Zamiast po prostu siedzieć i słuchać, o czym rozmawiają, wyjęłam książkę od matematyki i zaczęłam uczyć się wzorów, których znajomość potrzebna mi była do zaliczenia zbliżającego się sprawdzianu. Zazwyczaj wszystko odkładałam na ostatnią chwilę.
Przerwa skończyła się, gdy akurat wkuwałam ostatni wzór. Pożegnałam się z przyjaciółmi i wyszłam z szatni. Właśnie pokonywałam krótką drogę do sali gimnastycznej, ponieważ na następnych dwóch godzinach lekcyjnych miałam WF, gdy usłyszałam przez radiowęzeł:
- Amelia Kubicka proszona jest o natychmiastowe zgłoszenie się do gabinetu dyrektora.
Świetnie.

4 komentarze:

  1. Wyśmienicie napisałaś! Trzymaj tak dalej a wszyscy będą Cię podziwiać! Mi się naprawdę podoba :) Czekam na dalszą część. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Śledzę twoje opowiadanie odkąd zadałaś pytanie na zapytaju. Idzie ci nieźle chociaż główna bohaterka jak dla mnie dość irytująca. Życzę powodzenia w kolejnych częściach ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne opowiadanie. I bardzo ciekawią mnie zamiary wroga głównej bohaterki.
    http://rebellious-lex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. wow, jedyne osoby, które tak piszą to pisarze. super tekst i pomysł *,*

    OdpowiedzUsuń