Przez całą podróż uczyłam się słówek na angielski. Po powrocie do domu poprzedniego dnia nie miałam ochoty na odrabianie pracy domowej, czy na naukę. W skutek tego próbowałam skupić wzrok na podskakującym na moich kolanach podręczniku. Ciężko mi było cokolwiek odczytać, bo autobus był stary i mocno nim telepało. Dawałam jednak radę, ponieważ uczyłam się często w ten sposób. Bo po co marnować czas wolny w domu, kiedy mam tyle wolnego czasu w drodze do szkoły?
Przez ten cały czas Patryk po prostu się uśmiechał. Co chwilę jednak zerkał na mnie. Nie przejmowałam się jego zachowaniem. Zawsze był dziwny.
Wyszliśmy z autobusu i skierowaliśmy się w stronę szkoły. Szłam swoim zwyczajowym, wolnym tempem. Chłopak dotrzymywał mi kroku, choć w jego wykonaniu było to odrobinę zabawne. Miał długie nogi. W czasie, kiedy ja robiłam dwa wolne kroki, on robił jeden. Wyglądało to trochę pokracznie.
Weszliśmy do szkoły, a następnie do szatni. Na szczęście w środku udało mi się go zgubić. Zmieniłam buty, zdjęłam kurtkę, czapkę i szalik. Był piątek, jedyny dzień, w którym Michał przychodził później niż ja. Jego klasa zaczynała dziś lekcje od drugiej godziny, czyli od dziewiątej. Bardzo chciałam z nim porozmawiać i zapytać, jak minęła rocznica jego związku. Nie chciałam pytać przez telefon. Wolałam pogadać w cztery oczy.
Właśnie szłam na matematykę, gdy usłyszałam:
-Mela!
Jedna jedyna osoba na świecie tak mnie nazywała. Osoba, która w moich przypuszczeniach nie miała do roboty nic więcej, niż zastanawianie się, czy dany kolor szminki pasuje jej do majtek.
Z szatni przepychała się w moją stronę Weronika Marczuk. Naprawdę nie wiedziałam, jakim cudem pozwalano jej się tak ubierać do szkoły.
Dziewczyna jak zwykle miała na twarzy pełny makijaż. Chyba nawet zbyt pełny. Małe, niebieskie oczy okalały doklejane sztuczne rzęsy, oczywiście mocno wytuszowane. Usta, które wyglądały, jakby nie raz przeszły kontakt ze strzykawką, były pomalowane czerwoną szminką. Z natury proste włosy dziś były ułożone w loki. Bluzka z dekoltem i mega obcisłe spodnie. Dziwiłam się, jakim cudem ona może się w nich w ogóle poruszać. Dziwiłam się też, dlaczego dyrektor oraz nauczyciele pozwalają jej się tak ubierać.
- Cześć - powiedziała, gdy do mnie podeszła. Zastanawiałam się, o co jej chodzi.
- Hej - powiedziałam powściągliwie. Od czasu, kiedy ją poznałam, nie rozmawiałam z nią dużo razy. Nie lubiłam dziewczyn, dla których najważniejszymi rzeczami na świecie są kosmetyki.
- Co tam u ciebie?
Podjęłam przerwaną wędrówkę do klasy. Weronika, jakby była moim cieniem, ruszyła za mną.
- Dlaczego pytasz?
Wzruszyła ramionami.
- Z ciekawości - odparła.
- Daruj sobie tą gadkę szmatkę. Nie mam czasu na pogaduszki - w sumie, to gdybym miała wybierać między lekcją matematyki, a gadaniem z tym plastikiem, wybrałabym jednak plastik. Wygrałaby z dość niewielką przewagą, lecz jednak. Nienawidziłam matematyki. Dawałam sobie radę, nawet dobrze mi szło. Ale liczby to liczby, nic ciekawego.
- Masz... Masz może numer telefonu tego nowego, Patryka?
Mimo że byłam jakieś trzy kroki od klasy, stanęłam jak wryta.
- Po co ci jego numer? - zapytałam.
Weronika i Patryk. Ciekawe.
- Bo wiesz... On jest fajny... I ładny...
- Ładna może być dziewczyna. Chłopak, jak już coś, przystojny - odparłam. Nie wiem czemu, ale zawsze, kiedy słyszałam określenie "ładny chłopak" miałam ochotę się roześmiać.
- Dobra, nie ważne. Masz jego numer?
- Nie mam. Dlaczego nie poprosisz Patryka, żeby ci go podał? To takie trudne do wykrztuszenia?
Według mojego zegarka, dzwonek miał rozbrzmieć za dwie minuty. Dalsza rozmowa z tą irytującą dziewczyną była bezsensowna. Zerknęłam do klasy, szukając tematu naszej rozmowy. Jeszcze go tam nie było.
- A nie mogłabyś ty go poprosić o numer? - poprosiła, szybko mrugając oczami. Może takie triki działają na idiotów, lecz nie na mnie. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, dodała - Tylko nie mów, że to dla mnie!
- Słuchaj - zaczęłam - nie mam zamiaru być twoją wysłanniczką. Jeśli chcesz mieć numer Patryka, to sama sobie go zdobądź -warknęłam.
Kiedy skończyłam, zauważyłam, że oczy dziewczyny były maksymalnie rozszerzone. Jakby dostała wytrzeszczu. Może jednak byłam dla niej zbyt wredna? Jednak wzrok dziewczyny nie był zawieszony na mnie, lecz skierowany na przestrzeń za mną. Odwróciłam się, chcąc zobaczyć, co ją tak przestraszyło. I dostałam odpowiedź. Tuż za mną stał roześmiany temat naszej konwersacji. Patryk.
Przez ten cały czas Patryk po prostu się uśmiechał. Co chwilę jednak zerkał na mnie. Nie przejmowałam się jego zachowaniem. Zawsze był dziwny.
Wyszliśmy z autobusu i skierowaliśmy się w stronę szkoły. Szłam swoim zwyczajowym, wolnym tempem. Chłopak dotrzymywał mi kroku, choć w jego wykonaniu było to odrobinę zabawne. Miał długie nogi. W czasie, kiedy ja robiłam dwa wolne kroki, on robił jeden. Wyglądało to trochę pokracznie.
Weszliśmy do szkoły, a następnie do szatni. Na szczęście w środku udało mi się go zgubić. Zmieniłam buty, zdjęłam kurtkę, czapkę i szalik. Był piątek, jedyny dzień, w którym Michał przychodził później niż ja. Jego klasa zaczynała dziś lekcje od drugiej godziny, czyli od dziewiątej. Bardzo chciałam z nim porozmawiać i zapytać, jak minęła rocznica jego związku. Nie chciałam pytać przez telefon. Wolałam pogadać w cztery oczy.
Właśnie szłam na matematykę, gdy usłyszałam:
-Mela!
Jedna jedyna osoba na świecie tak mnie nazywała. Osoba, która w moich przypuszczeniach nie miała do roboty nic więcej, niż zastanawianie się, czy dany kolor szminki pasuje jej do majtek.
Z szatni przepychała się w moją stronę Weronika Marczuk. Naprawdę nie wiedziałam, jakim cudem pozwalano jej się tak ubierać do szkoły.
Dziewczyna jak zwykle miała na twarzy pełny makijaż. Chyba nawet zbyt pełny. Małe, niebieskie oczy okalały doklejane sztuczne rzęsy, oczywiście mocno wytuszowane. Usta, które wyglądały, jakby nie raz przeszły kontakt ze strzykawką, były pomalowane czerwoną szminką. Z natury proste włosy dziś były ułożone w loki. Bluzka z dekoltem i mega obcisłe spodnie. Dziwiłam się, jakim cudem ona może się w nich w ogóle poruszać. Dziwiłam się też, dlaczego dyrektor oraz nauczyciele pozwalają jej się tak ubierać.
- Cześć - powiedziała, gdy do mnie podeszła. Zastanawiałam się, o co jej chodzi.
- Hej - powiedziałam powściągliwie. Od czasu, kiedy ją poznałam, nie rozmawiałam z nią dużo razy. Nie lubiłam dziewczyn, dla których najważniejszymi rzeczami na świecie są kosmetyki.
- Co tam u ciebie?
Podjęłam przerwaną wędrówkę do klasy. Weronika, jakby była moim cieniem, ruszyła za mną.
- Dlaczego pytasz?
Wzruszyła ramionami.
- Z ciekawości - odparła.
- Daruj sobie tą gadkę szmatkę. Nie mam czasu na pogaduszki - w sumie, to gdybym miała wybierać między lekcją matematyki, a gadaniem z tym plastikiem, wybrałabym jednak plastik. Wygrałaby z dość niewielką przewagą, lecz jednak. Nienawidziłam matematyki. Dawałam sobie radę, nawet dobrze mi szło. Ale liczby to liczby, nic ciekawego.
- Masz... Masz może numer telefonu tego nowego, Patryka?
Mimo że byłam jakieś trzy kroki od klasy, stanęłam jak wryta.
- Po co ci jego numer? - zapytałam.
Weronika i Patryk. Ciekawe.
- Bo wiesz... On jest fajny... I ładny...
- Ładna może być dziewczyna. Chłopak, jak już coś, przystojny - odparłam. Nie wiem czemu, ale zawsze, kiedy słyszałam określenie "ładny chłopak" miałam ochotę się roześmiać.
- Dobra, nie ważne. Masz jego numer?
- Nie mam. Dlaczego nie poprosisz Patryka, żeby ci go podał? To takie trudne do wykrztuszenia?
Według mojego zegarka, dzwonek miał rozbrzmieć za dwie minuty. Dalsza rozmowa z tą irytującą dziewczyną była bezsensowna. Zerknęłam do klasy, szukając tematu naszej rozmowy. Jeszcze go tam nie było.
- A nie mogłabyś ty go poprosić o numer? - poprosiła, szybko mrugając oczami. Może takie triki działają na idiotów, lecz nie na mnie. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, dodała - Tylko nie mów, że to dla mnie!
- Słuchaj - zaczęłam - nie mam zamiaru być twoją wysłanniczką. Jeśli chcesz mieć numer Patryka, to sama sobie go zdobądź -warknęłam.
Kiedy skończyłam, zauważyłam, że oczy dziewczyny były maksymalnie rozszerzone. Jakby dostała wytrzeszczu. Może jednak byłam dla niej zbyt wredna? Jednak wzrok dziewczyny nie był zawieszony na mnie, lecz skierowany na przestrzeń za mną. Odwróciłam się, chcąc zobaczyć, co ją tak przestraszyło. I dostałam odpowiedź. Tuż za mną stał roześmiany temat naszej konwersacji. Patryk.