wtorek, 14 lipca 2015

Blog zawieszony

Zawieszam bloga. Nie mam "weny" takiej jak kiedyś, przez co trudno mi skleić kilka zdań, a to, co piszę, jest bardzo wymuszone. Nie porzucam bloga, zostaje on zawieszony, niestety nie wiem jeszcze na jak długo. Przepraszam za nie skończenie historii Amelii i Patryka, ale sądzę, że wrócę do bloga po wakacjach.
Dziękuję za dotychczasowe komentarze, to bardzo mnie wspierało ;)

wtorek, 7 lipca 2015

VIII

Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu. Ja oczekiwałam prawdy. Wiedziałam, że on mi jej nie wyjawi, tylko wymyśli jakąś dramatyczną historyjkę, dzięki której wpadłabym mu w ramiona. Patryk widocznie potrzebował czasu, aby poukładać sobie w myślach swoje nic niewarte wyjaśnienia. W pewnym momencie chłopak zbliżył się do mnie i zaczął swoją opowieść.
- Pamiętasz, dlaczego wyjechałem rok temu? - zapytał.
Nie miałam pojęcia, jaki to miało związek ze sprawą, o której powinien teraz mówić. Musiałam jednak sobie przypomnieć, jaki był powód jego przeprowadzki.
- Miałeś chyba jakiś wypadek. Coś z nogą, tak? - nie byłam do końca pewna.
- Podczas treningu piłki nożnej zderzyłem się z bramkarzem. Jemu nic się nie stało, jednak moja noga mocno ucierpiała, gdy uderzyłem nią w bramkę. Kość była złamana w kilku miejscach, z przemieszczeniem...
- Dlaczego mi to mówisz? - przerwałam mu - Miałeś chyba mówić o czymś innym?
- Bez wstępu nie zrozumiesz dalszej części - uśmiechnął się lekko. - Więc, z moją nogą nie było dobrze. Lekarz stwierdził, że muszę chodzić później na rehabilitację, żeby z nogą było wszystko w porządku. Moi rodzice jednak zawsze byli nadopiekuńczy. Stwierdzili, że muszę być pod opieką najlepszych lekarzy. Dlatego wyjechaliśmy do Wrocławia.
- Fascynująca historia. Poza tym, słyszałam, że najlepsi lekarze są w Katowicach - przerwałam mu po raz kolejny.
Chłopak zignorował mój komentarz i ciągnął dalej.
- Nie lubiłem chodzić na rehabilitację. Jak już mogłem normalnie chodzić, rodzice wysłali mnie do jednej z tamtejszych szkół. Prawdę mówiąc, nie sądziłem, że na świecie mogą istnieć aż takie snoby. Nie było tam nikogo wartego uwagi. Nikt nie był tak interesujący, jak ty.
Oczywiście musiał wtrącić jakąś głupią uwagę. Jego opowieść była nudna. Jedynie jego głos mi się podobał. Jego głęboki ton powodował u mnie drżenie. Miałam do tego słabość. Mało uwagi zwracałam na jego słowa. Dla mnie były tylko bajeczką. W pewnym momencie nawet cieszyłam się z jego niedoli. Uśmiechnęłam się, gdy o tym pomyślałam. Chłopak jednak błędnie odczytał go jako zadowolenie z zalotów, co sprawiło, że jego uśmiech powiększył się. Zdając sobie sprawę z jego niewiedzy roześmiałam się w myślach.
- Później poznałem Adama. Byliśmy dobrymi kumplami. Poczekaj, pokażę ci go na Facebooku.
- Nie interesują mnie twoi koledzy - powiedziałam, jednak chłopak już zdążył wyciągnąć telefon z kieszeni i błyskawicznie wyszukał jego profil.
- Ja robiłem to zdjęcie - wyszczerzył się.
Na zdjęciu profilowym widać było wysokiego nastolatka. Miał kręcone złote włosy, które częściowo zakrywały mu oczy o piwnym kolorze. Jego twarz wyglądała tak, jakby był wychudzony, jednak patrząc na jego sylwetkę można było stwierdzić, że jest nawet dość mocno umięśniony. Chłopak opierał się o szarą ścianę pokrytą kolorowym graffiti, ubrany w jeansowe spodnie i czarny podkoszulek.
- Ciacho z niego - mruknęłam cicho sama do siebie, jednak po minie Patryka zauważyłam, że usłyszał tę drobną uwagę.
- Ma dziewczynę - dodał szybko - poza tym, jest od nas trzy lata starszy.
- Starsi są seksowni... Ale przejdźmy do rzeczy. Nie wyjaśniłeś mi jeszcze niczego, a szczerze mówiąc, jestem odrobinę senna - chciałam go spławić jak najszybciej. Po pokoju już dawno rozszedł się zapach jego perfum, które niestety tak mi się spodobały, że w połączeniu z głębią jego głosu tworzyły mieszankę, dzięki której trudno było mi się skupić na jego opowieści. Na szczęście zachowałam trzeźwość umysłu na tyle, żeby nie brać na serio jego opowieści, którą miałam zaraz usłyszeć.
- Już wyjaśniam. Kontynuując, nie podobało mi się we Wrocławiu. Nie lubię wielkich miast. Kiedyś wracałem z jakiejś imprezy, na którą się wprosiłem. Nie wiem nawet, czy znałem gościa, który ją organizował. Moja noga była już sprawna, więc rodzice pozwalali mi się włóczyć po mieście, nawet w nocy. Impreza była sztywna, na szczęście był alkohol i nikt nie zwracał uwagi na to, że jestem niepełnoletni. Byłem pijany i postanowiłem wrócić do domu na piechotę. Niewiele pamiętam z tamtej nocy. Wiem, że spotkałem jakichś dwóch dziwnych typów.  Na następny dzień dostałem wiadomość, że mam się stawić w określonym miejscu. Nie wiedziałem, o co chodzi. Głupio postąpiłem i poszedłem tam. Jakiś dziwny człowiek powiedział, że mam odebrać dzisiaj towar i przekazać klientowi. Nie wiedziałem, o co chodzi.
- Tylko nie mów, że wpadłeś w dilerkę - wtrąciłam.
- Ja... Co? Nie! Ale w coś podobnego. Okazało się, że tym "towarem" były kradzione samochody z różnych krajów. Gość powiedział, że mają w każdym mieście pośredników, którzy przekazują je sobie i klientom, że w ten sposób jest bezpieczniej. Bałem się pójść na policję, bałem się powiedzieć komukolwiek. Grozili mi, że jak nie będę tego robił, to pożałuję... Adam jednak zorientował się, że coś jest ze mną nie tak. Powiedziałem mu o wszystkim. Postanowiliśmy coś z tym zrobić. Powiedzieliśmy moim rodzicom. Nie uwierzyli na początku, jednak ja poszedłem na policję. Na następne spotkanie poszedłem z policją, która obezwładniła jednego z pośredników. Na następny dzień dostałem wiadomość, że ja i mój rodzina tego pożałujemy... Policjanci kazali mi zmienić numer telefonu i wyprowadzić się z miasta. Jestem teraz objęty ochroną, a w tym - pokazał mi mały czarny zegarek, który nosił na lewej ręce - jest jakiś nadajnik, dzięki któremu rodzice i policja wiedzą, gdzie w danym momencie jestem. Na wszelki wypadek. Mama i tata mają takie same. Stwierdziliśmy, że najlepiej jest wrócić tutaj...
- Jak dramatycznie. A ta wczorajsza rozmowa przez telefon? - zapytałam. Nie wierzyłam w te historię... Była zbyt dziwna, żeby była prawdziwa. Takie rzeczy zdarzały się tylko w filmach, nie w prawdziwym życiu.
Patryk zarumienił się.
- To akurat był Adam. Podczas naszej znajomości dużo mu o tobie mówiłem. Podobałaś mi się, choć dziwnie to okazywałem...
- Bardzo dziwnie - przerwałam mu.
- Adam dał mi pewne... Rady, które podobno działają na dziewczyny. Miałem być pewny siebie, okazywać zainteresowanie.
- Więc okazywałeś je przez ciągłe gapienie się na mnie? Przez dokuczanie mi? - Dziwne. To słowo wypełniało mi myśli. To wszystko było takie dziwne...
- Adam powiedział, że dziewczyny lubią, jak się im dokucza. Może tego nie zauważyłaś, ale w relacjach damsko-męskich nie jestem raczej dobry. A to patrzenie na ciebie... Zmieniłaś się przez ten rok. Bardzo się zmieniłaś.
- To źle? - zapytałam z kpiną w głosie.
- Nie - odparł z poważną miną.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Patrzyliśmy się na siebie. Ja szukałam w wyrazie jego twarzy czegoś, co potwierdziłoby jego wersję. On oczekiwał na moją reakcję.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Nie, dzięki - odparł.
Podniosłam się z miejsca i podeszłam do lodówki. Wyjęłam z niej sok pomarańczowy, który nalałam sobie do szklanki. Stałam przez chwilę tyłem do salonu, do Patryka, opierając się o blat kuchenny. Musiałam zebrać myśli. Chciałam mu uwierzyć. A może nie chciałam? Jego historia była zbyt dziwna, zbyt naciągana...
- Nie wierzysz mi, prawda? - usłyszałam tuż obok ucha.
Chłopak stał za mną. Nie usłyszałam, jak wstaje i podchodzi. Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Chciałam zostać sama. Chciałam to przemyśleć.
Patryk lekko chwycił mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę. W milczeniu zdjął zegarek i otworzył klapkę z tylu. W środku, poza zwykłymi częściami zegarka, przymocowany był mały, podłużny przedmiot z migającą na czerwono diodą.
- To jest nadajnik - powiedział - gdybym kłamał, to skąd bym go miał? Jeśli się kiedyś zgodzisz przyjść do mnie do domu, pokażę ci identyczne nadajniki w zegarkach moich rodziców. Możemy nawet iść razem na policję i porozmawiać z policjantem nadzorującym tę sprawę.
Widać było, że bardzo chce, żebym mu uwierzyła... A ja przekonywałam się do tej historii coraz bardziej. Skoro nie wiedział, że będę go o to pytać, to skąd miałby nadajnik? W sumie to i tak nie miałam gwarancji, że to nadajnik. Kawałek czegoś z migającą diodą. Ale jednak.
Spojrzałam mu w oczy. Bywałam naiwna. Miałam jedynie nadzieję, że nie robię źle przez zaufanie mu.
- Dostałeś następną szansę. Bądź ostrożny, bo kolejnej nie będzie - powiedziałam, wciąż nie będąc przekonana co do prawdziwości jego historii.
Chłopak był rozanielony.
- To co, idziemy na ten spacer? - zapytał po chwili z szerokim uśmiechem na twarzy.

*************************************
Wracam z opowiadaniem. Dziękuję wszystkim, którzy byli na tyle cierpliwi, aby zaczekać na dalszą część (która miała być dłuższa, zdecydowałam jednak, że lepiej pasuje zakończenie w tym miejscu, żeby cały ten rozdział poświęcony był tylko wyjaśnieniom). Od dziś dalsze rozdziały będą dodawane regularnie we wtorki i soboty o godzinie 20:00. Czasem mogą zdarzyć się wyjątki, o których będą informacje w zakładce "Kiedy następny rozdział?"