Sobotniego
ranka musiałam wstać wcześniej niż zwykle. W weekendy zazwyczaj spałam
do dziesiątej, jednak tym razem nie dane było mi się wyspać. Rodzice
wyjeżdżali o szóstej rano na weekend do dawno nie widzianej ciotki,
mieszkającej około czterysta kilometrów na północny wschód od Targowa.
Nie chciałam jechać z nimi, wolałam zostać w domu i zaszyć się w fotelu z
kocem, książką i hektolitrami gorącej herbaty z cytryną.
W
zamian za pozwolenie mi na pozostanie w domu miałam się opiekować moją
sześcioletnią siostrą Mają, która stwierdziła, że jeżeli ja nie jadę, to
ona też.
Dziewczynka
miała bardzo jasne blond włosy sięgające jej do połowy pleców, które
zazwyczaj wiązała swoją ulubioną niebieską gumką w niestaranny koczek.
Niska, nawet jak na swój wiek, posiadała wielkie brązowe oczy otoczone
długimi, gęstymi rzęsami i okrągłą, pucułowatą buzię, kontrastującą z
jej chudym ciałkiem. Gdy była młodsza, wszystkie zabawki wkładała między
swoje duże i pełne usteczka. Zawsze zazdrościłam jej tej urody i
sądziłam, że kiedyś wyrośnie z niej prawdziwa piękność. Możliwe, że
odrobinę z tym przesadzałam, bo przecież każdy tak uważa o swojej
rodzinie, ale ja jednak tego za wyolbrzymienie nie uważałam. Uznawałam
ją za na prawdę śliczną dziewczynkę.
Co
do jej charakteru... całkowite przeciwieństwo wyglądu. Rodzicom
świeciła oczkami niewinnego aniołka, za którymi czaił się mały diabełek.
Nie w sensie, że mnie biła czy cokolwiek w tym stylu. Maja to istna
chodząca destrukcja. Zawsze zastanawiało mnie, jakim cudem takie
maleńkie dziecko może mieć tyle energii. Wiem, że nigdy nie robiła tego
specjalnie, lecz za każdym razem, gdy brała coś do rąk, psuła to.
Dziwiła mnie jej zmienność nastroju w tym wieku. W jednej chwili śmiała
się z kreskówki, a w drugiej płakała z nie znanego nam powodu.
Dziewczynka urzędowała po domu od samego rana, co uniemożliwiało mi dalszy sen. Robiła zbyt wiele hałasu.
Niechętnie
otworzyłam oczy. Znajdowałam się w moim pokoju. Raczej pokoiku. Wiele
do szczęścia nie było mi potrzebne, wystarczało zwykłe pojedyncze łóżko
wykonane z ciemnego drewna z idealnie białą pościelą, stojące w
przeciwległym do drzwi kącie, biurko, na którym
leżał stary już laptop, znajdujące się z prawej strony łóżka obok
szerokiego okna oraz szafa, wykonana z tego samego drewna, co łóżko, tuż
obok drzwi. Całości dopełniały ściany o białym kolorze, mały i lekko
chwiejący się stary stolik po prababci oraz kremowy dywan, który w
rzeczywistości wyglądał, jakby był niedbałym zlepkiem frędzelków. Na
ścianach i suficie znaczyły się namalowane czarną farbą lilie, moje
ulubione kwiaty, które zdobiły także czarny parapet okna.
Każdy w tym domu urządził sobie pokój wedle własnych upodobań. Sypialnia Mai była cała różowa, a po całej podłodze wyłożonej puchatym dywanem - oczywiście różowym - porozrzucane były niezliczone ilości lalek. Pokój
rodziców był jeszcze bardziej minimalistyczny niż mój. Ściany
pomalowane były na ciemno bordowy kolor, a wnętrze zdobiło tylko wielkie
łóżko i duża szafa, dwa razy większa od mojej. Między pokojami biegł
mały, brązowy korytarz.
Dom posiadał piwnicę, strych, parter i jedno piętro. Na górze
znajdowały się nasze sypialnie, na dole była kuchnia, salon i łazienka.
Zeszłam na dół po wąskich, drewnianych schodach. Naprzeciwko siebie
miałam drzwi wejściowe, po prawej małą łazienkę mieszczącą wannę z
prysznicem w jednym, toaletę, umywalkę i pralkę. Ściany pomieszczenia
wyłożone były biało niebieskimi kafelkami, a podłoga płytkami w tym
samym kolorze. Skręciłam w lewo, do salonu połączonego z kuchnią, która
znajdowała się po mojej prawej stronie. Granicę między dwoma
pomieszczeniami stanowił długi, wysoki blat, podobny do takiego w
klubach, oraz trzy stołki na długich, metalowych nogach, stojące przy
nim. Całe pomieszczenie było w odcieniu kremowym i brązowym. Z prawej
strony widziałam dwudrzwiową lodówkę, zmywarkę i zlew, na blacie stał
koszyczek z przyprawami i stojak na noże. Pod blatem znajdowały się
szafki zawierające garnki, talerze i miski, sztućce, kubki i szklanki
oraz wszelkie przyrządy kuchenne a nawet alkohol. Po lewej miałam jasną,
skórzaną kanapę, taki sam fotel i wielki stół oddzielający kanapę od
dużego, płaskiego, czarnego telewizora. W kącie, przy szklanych drzwiach
prowadzących na werandę z tyłu domu, stał na biurku monitor komputera, a
sam komputer stał na ziemi obok, połączony z monitorem kilkoma
kabelkami. W salonie siedziała Maja i wpatrywała się w jakiś dziwny
program. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby telewizor nie grał tak
głośno. Mogłam się założyć, że nawet na ulicy słychać było piosenkę
wyśpiewywaną przez faceta przebranego za grubą, różową świnię.
- Może obejrzymy Króla Lwa? - krzyknęłam do Mai.
Dziewczynka na początku mnie nie zauważyła, tępo wpatrzona w bajkę. Zamrugała i spojrzała w moją stronę.
- A co to? - spytała.
- Nie mów, że nie znasz Króla Lwa. To moja ulubiona bajka!
Dziewczynka pokręciła głową.
- To ja włączę bajkę i zrobię śniadanie, co ty na to?
Maja ochoczo przytaknęła. Do tej pory siedziała na ziemi, tuż przed telewizorem, teraz zerwała się i wdrapała na kanapę.
Otworzyłam komodę, na której stał telewizor i znalazłam odpowiednią płytę, którą po chwili włożyłam do odtwarzacza. Bajka się zaczęła, a ja prędko zrobiłam nam tosty i nalałam soku pomarańczowego. Przeniosłam śniadanie na stół, po czym zajęłyśmy się jedzeniem. Mała wpatrzona była w ekran jak w obrazek, zauważyłam też łzy na jej twarzy w momencie śmierci Mufasy. Dawno tego nie oglądałam, lecz bajka nadal pozostawała moją ulubioną.
W
międzyczasie pisałam SMS-y do Michała, który zawsze wstawał o piątej
rano, więc nie bałam się, że go obudzę. Pisaliśmy praktycznie o
wszystkim i o niczym. Nie zauważyłam, kiedy bajka się skończyła. Mała
pobiegła na jakiś czas do swojego pokoju, a ja czytałam ostatnio kupioną
książkę, jednak po około godzinie umysł odmówił mi współpracy ze
wzrokiem. Czytałam jedną stronę po kilka razy, usiłując skupić się na
przeczytanej przed chwilą treści. Moją uwagę ciągle coś odwracało,
jakieś natrętne myśli, których nie umiałam zidentyfikować. Spojrzałam na
zegar wiszący na ścianie w kuchni. Była dziewiąta. Nagle usłyszałam
bardzo głośno puszczoną muzykę. Domyśliłam się, że Maja dobrała się do
mojego laptopa. Ta dziewczynka lubiła wszystko, co głośne. Westchnęłam.
- Chcesz obejrzeć drugą część? - usiłowałam przekrzyczeć hałas. Nie dostałam odpowiedzi.
-
Chcesz obejrzeć drugą część!? - spróbowałam głośniej, najgłośniej jak
tylko umiałam. Z góry popłynęła cichsza muzyka, która po chwili
całkowicie umilkła. Usłyszałam tupot stóp na schodach, po czym zza rogu
wyłoniła się Maja.
- Nie mówiłaś, że jest druga część! - krzyknęła obrażona.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie pytałaś - odparłam.
Przez
chwilę dziewczynka stała w miejscu i tylko na mnie patrzyła, lecz po
chwili podbiegła i wskoczyła na kanapę tuż obok mnie. Podniosłam się,
żeby włączyć inną płytę. Szukałam jej w szafce, gdy zadzwonił dzwonek do
drzwi. Maja zerwała się z miejsca.
- Ja otworzę! - rzuciła w biegu.
Znalazłam płytę i włożyłam do odtwarzacza. Zastopowałam bajkę, aby poczekać na siostrę. Usiadłam na kanapie.
-
Ktoś do ciebie! - krzyknęła Maja. Zostawiła otwarte drzwi i biegiem
rzuciła się w moją stronę. Zza rogu wyłoniła się głowa Patryka. Chłopak
zdjął buty i kurtkę, po czym wszedł do salonu, szeroko się uśmiechając.
Ubrany był w ciemne spodnie i podkoszulek z nadrukiem z Gwiezdnych
Wojen. Dopiero po chwili zorientowałam się, że może się śmiać na widok
pidżamy a la panda, mojej ulubionej, w którą wciąż byłam ubrana.
Zaczerwieniłam się i spuściłam głowę, a włosy w nieładzie spadły mi na
twarz, skutecznie zakrywając rumieńce.
- Cześć - powiedział na powitanie, machając przy tym ręką.
- Hej. Maja, mogłabyś pójść na chwilę do swojego pokoju? - poprosiłam.
Dziewczynka spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Dlaczego? - zapytała.
- Proszę, po prostu zostaw nas samych - odparłam.
Nie byłam uszczęśliwiona pomysłem zostania
sam na sam z Patrykiem. Nie po tym, co dzień wcześniej usłyszałam.
Byłam przerażona myślą, że on ma wobec mnie jakieś plany, niekoniecznie
dobre dla mnie samej. Po przypadkowym podsłuchaniu rozmowy telefonicznej
chłopaka nie odezwałam się do niego ani słowem. W autobusie próbował
mnie kilka razy zagadnąć, lecz zbywałam go milczeniem. Przerażał mnie.
Przerażały mnie własne myśli dotyczące tego chłopaka. Miałam nadzieję,
że udało mi się ukryć panikę i strach, które zazwyczaj bardzo łatwo było
odczytać z mojej twarzy.
Maja
popatrzyła chwilę na mnie, potem na Patryka, po czym powoli wycofała
się i pobiegła do swojego pokoju. Czekałam w bezruchu do momentu, w
którym usłyszałam zatrzaskujące się drzwi. Po chwili usłyszałam muzykę,
lecz nie tak głośną, jak wcześniej.
Patryk
stał i przyglądał mi się przez pewien czas. Ja skierowałam wzrok na
szklane drzwi, na widok białego puchu osiadłego na ziemi, krzewach i
drzewach. Stara huśtawka z opony lekko bujała się na mroźnym, zimowym
wietrze. Wróciło
do mnie wspomnienie pewnego wiosennego wieczoru, kiedy jako mała
dziewczynka bawiłam się z tatą w berka. Bez żadnych zmartwień biegałam
po podwórku, a tata z udawanym zmęczeniem i spowolnionymi ruchami
usiłował mnie złapać. Dzieci mają tak łatwo. Bez zobowiązań, bez trosk.
Sama nie byłam jeszcze dorosła, lecz masa przeczytanych książek
otworzyła mi oczy na brutalność tego świata.
Usłyszałam
dwa kroki i poczułam, że chłopak usiadł z mojej lewej strony.
Instynktownie odsunęłam się na drugi koniec kanapy. Nie chciałam, żeby
się do mnie zbliżał, niczego bardziej nie pragnęłam, niż trzymać się z
daleka od tego kłamcy.
- Hej, co jest? Wczoraj się nie odzywałaś, dzisiaj odskakujesz ode mnie jak oparzona. Co się stało?
Jego głos. Nigdy nie domyśliłabym się, że za tak głębokim i miłym dla ucha brzmieniem czają się kłamstwa.
- Po co przyszedłeś?
- Chciałem, żebyś poszła ze mną na spacer.
Pokręciłam głową.
- Nigdzie z tobą nie idę. Zostaję tutaj.
- Ej, co się stało? Powiedz mi, proszę.
W jednej chwili ogarnęła mnie złość.
-
Nie jestem idiotką, która daje się omamić i wykorzystać! Słyszałam
wczoraj, jak rozmawiałeś z kimś o mnie przez telefon! Myślisz, że jestem
taka głupia? Że niczego się nie domyślam? Nie mam zamiaru się z tobą
użerać. Wyjdź stąd - wyrzuciłam z siebie całą złość, którą trzymałam w
sobie od tamtego momentu, od podsłuchania jego rozmowy.
Chłopak
siedział przez chwilę zdumiony, wpatrywał się we mnie rozszerzonymi
oczami. Nie mógł uwierzyć, że wykryłam jego spisek. Po chwili wyciągnął
rękę, aby złapać mnie za dłoń, którą szybko odsunęłam.
- Proszę, pozwól mi wyjaśnić. To wszystko nie tak, jak myślisz.
Jasne.
- Nie dam się nabrać na te twoje głupie gierki. Nie chcę cię widzieć.
-
Wyjdę, jeśli chcesz. Wyjdę, jeżeli tylko pozwolisz mi się wytłumaczyć.
Już nigdy cię nie zaczepię, jeśli właśnie tego chcesz, lecz proszę,
wysłuchaj mnie chociaż.
W
tym momencie nie było widać ani śladu po pewnym siebie chłopaku sprzed
dwóch dni. Widać było po nim, że żałuje tego, co się stało... albo
przynajmniej tego, że usłyszałam coś, czego według niego nie powinnam.
Miałam mętlik w głowie, którego nie potrafiłam ogarnąć. Jednak
perspektywa nie mania już z nim nic wspólnego była bardzo kusząca.
Wystarczyłoby wysłuchać jakiegoś marnego wytłumaczenia, kilku nic nie
znaczących słów i miałabym go z głowy. Po długim zastanowieniu pokiwałam
lekko głową.
- Mów - powiedziałam, nie patrząc w jego stronę.